Maurice Jones-Drew i jego holdout

Były gracz UCLA, w ostatnim czasie, ani trochę nie zbliżył się do porozumienia z klubem z Florydy i wielu ekspertów spodziewa się, że potrwa to jeszcze co najmniej do końca miesiąca. Jednakże, w rozmowach z mediami, obie strony twierdzą, że są w 'ciągłym kontakcie'. 

Nowy trener drużyny, Mike Mularkey mówił w wywiadach, iż nigdy nawet nie widział się z zawodnikiem będącym niekwestionowanym liderem jego zespołu. Jedyną formą kontaktu między nimi, do tej pory, było kilka krótkich rozmów telefonicznych. To dziwne stanowisko jak na klub, który raczej nie jest przeładowany talentami.

Ostatnio właściciel Jags, Shahid Khan, gdy został spytany o tą sprawę powiedział: "Pociąg jest na stacji i odjeżdża lada chwila, a MJD będzie musiał pobiec, żeby zdążyć", i kontynuował "Nie ma go z drużyną i to jest jego decyzja. Uwierzcie mi, to nie jest wielkie zmartwienie, mamy wielkie nadzieje, ale przygotowujemy się na najgorsze. Nasze cele nie ulegają zmianie, nie mam na to wpływu, czy on tu jest czy go tu nie ma. To jego wybór."

Oznacza to, że nie zmienił zdania od czasu, gdy mówił o MJD, przed rozpoczęciem obozu treningowego. W zeszłym miesiącu miał też osobiste spotkanie z samym graczem i pomimo tego, że trwało kilka godzin, nie widać żadnych jego skutków. 

Agentka absolwenta De La Salle High School, Adisa Bakari ogłosiła, że zawodnik jest niezmiernie zdenerwowany wypowiedzią właściciela klubu. Tak więc, obóz MJD nie zamierzał zostać dłużny i rozprzestrzenił wiadomość o żądaniu wymiany, dlatego, że Jaguars nie potrafią docenić ich zawodnika. Wkrótce po tym wydarzeniu, dostaliśmy następną informację, znów podaną przez pośredników: Maurice Jones-Drew jest gotów naprawić swoje więzi z zespołem z Jacksonville. 

Wydaje się, że ktoś powinien mu zakomunikować, że nikt oprócz niego nie jest niezadowolony, a jego stosunki z drużyną muszą być 'odmrażane' tylko dlatego, że on sam włożył je do zamrażalnika. Czy ktoś widział pot na czole właściciela klubu albo podczas nerwowego dotykania swoich włosów? Nie, ten człowiek jest bardziej zainteresowany promocją marki Jags i miasta.

Trzykrotny uczestnik Pro Bowl, poprosił 2 dni temu o wymianę do innego klubu. Jego przedstawiciele twierdzą, że jest jedyny w swoim rodzaju i to daje im pozwolenie na szukanie transferu. Jednak wartość zawodnika w takiej zamianie nie jest jasna, ponieważ nowy zespół również musiałby oferować mu nowy kontrakt.


Dla Khana to coś więcej niż tylko sprawdzian władzy czy szansa, by ostrzec innych zawodników, że nie należy tak z nim pogrywać. Jest to również spór  przypominający sytuacje, z którymi miał już wcześniej do czynienia, a które wymagały od niego więcej oleju w głowie niż ta. Dlatego, logicznym jest dla niego czekanie aż MJD ustąpi pierwszy, z powodu finansowych konsekwencji dla zawodnika, jeśli ten holdout potrwałby sezon.

Gracz pochodzący z Oakland ma do końca kontraktu jeszcze dwa lata, podczas których miałby zarobić 9 milionów dolarów. Zachowuje się jakby klub mu coś zawdzięczał, jakby żądał większej lojalności od właściciela oraz od trenera drużyny, a jest teraz dopiero w czasie drugiego profesjonalnego kontraktu i to w dodatku z tym samym klubem. No więc, gdzie jest jakieś racjonalne wytłumaczenie jego zachowania?

Wydaje się, że rozmowy między zawodnikiem a klubem wyglądają tak:

Gotowi by zapłacić więcej?

Nie. Gotowy poświęcić kontrakt dla dobra zespołu?

Nie. No dobrze, więc porozmawiamy później 

Jak to się skończy? Biegacz może dalej bawić się w swoje gierki mając w perspektywie stracenie jednego, ważnego sezonu z dwóch pozostałych w kontrakcie. Podobno kilka zespołów pytało Jaguary o możliwość wymiany, oczywiście, jak już wcześniej wspomniałem, ten zespół musi mieć w perspektywie negocjacje kontraktowe z zawodnikiem. Jest jednak możliwość, że uda mu się dostać większe pieniądze, chociaż szansa jest niewielka. Okaże się to w najbliższych dniach, gdy Jaguars będą prowadzili rozmowy z potencjalnymi zmiennikami. Rozmowy się skończą i MJD będzie musiał wskoczyć do pociągu zanim odjedzie.